Grodno
Przypominasz mi moją pierwszą miłość. Przyszła tak po prostu, rzekłbym: niespodziewanie. Niepostrzeżenie chciałem się wymknąć z jej objęć, ale sposób w jaki mnie ujęła zaważył o przyszłości. Podobnie jak ty – patrzyła tego dnia prosto w moje oczy. Jej oczy natomiast były uderzająco podobne do twoich. Czysty błękit dotykający rusawych włosów. Podobnie jak wówczas różowisz się na samą myśl, że słońce i niebo mogą tak rozkochać. Ja też się czerwienię.
Patrząc na ciebie chciałbym poczuć, że świat nie kończy się na wyznaniu miłości. Tam, gdzie kochanie nazwiesz po imieniu zabierzesz tęczy radość z pląsania w deszczu. Wiesz doskonale, że krople wody spadając z nieba całują wszystko, co stanie na ich drodze. Jak chciałbym musieć wybierać!
Ktoś mi powiedział, że dobrze całuję i zostawiam za sobą aromat parzonej kawy. „Tak – usłyszałem – kawa będzie mi cię zawsze przypominać”. Innym razem usłyszałem: „Twoje włosy ładnie pachną. Lubię szampony”. I wtedy cały czar wieczoru rozmył się wraz z mgiełką ulatającą znad filiżanki kawy. Zabolało mnie to, że zostałem porównany do szamponu. Czułem jak stoję na półce w drogerii, a obok mnie „inne szampony”. Pochylają się nad nimi ludzie szukający tego jedynego. Stałem się rzeczą imitującą mój zapach. Jestem szamponem, który wraz ze spłukaniem popłynie do ścieków. Jednorazowa saszetka. No, może być i cała butelka, ale i tak po czasie znajdzie swoje miejsce w koszu na śmieci, a jej zawartość w kanalizacji.
Kawa nie budzi we mnie takich uczuć.
Zapach kawy, świeżo mielonej kawy, jest wysoce stosowny. Pewna szanowana powszechnie mieszkanka Grodna powiedziała to mi w tajemnicy. Najgłębszej jaką tylko mógłbym sobie wyobrazić. Dla niej tajemnice nie stanowiły większego problemu. Z istoty rzeczy sama była kwintesencją tajemnicy. Pojawiła się pewnego dnia w moim życiu. W tym momencie nie potrafię przypomnieć sobie jaki był powód naszego pierwszego spotkania, ale znając ją musiał być bardzo poufny. Zapewne do tego stopnia, że ani ona, ani tym bardziej ja nie byliśmy wprowadzeni w szczegóły. Sam przebieg spotkania był równie zaskakujący. Nie zachodząc do restauracji i nie zważając na menu skonsumowaliśmy od razu wszystkie szczegóły. Pewnie wówczas trudno nam było uświadomić sobie cel tej konsumpcji. Ot tak nam wyszło. W pokoju panowała ciemność. Odruchowo, czyli niby bez uprzedniego namysłu, zasłoniłem okna. Kotary były stare, zakurzone i bardzo ciężkie. Zarówno lampy uliczne jak i nikłego blasku księżyc nie miały najmniejszych szans zobaczyć efektów naszej konspiracji.
Łóżko było głębokie. I w dodatku jedno w pokoju. To tam dowiedziałem się, że taniec na bankiecie był tylko dla mnie, że miejsce koło mnie było od dawna zarezerwowane i że teraz powinniśmy się pocałować. Wiedziałem, że to nie jest stosowne (tak, nadużywam tego słowa), ale nie mogłem się oprzeć chwili, w której nasze usta spotkają się, by przemówić językiem największego sekretu. Tego wieczora wiedzieliśmy, co jest nasza tajemnicą.
Tak, przypominasz mi tamtą noc. Jednak nie wiem jak pachnie dotyk twoich ust. Jeszcze nie wiem. Pocałuj mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz